Spojrzenie Orfeusza

[L’espace littéraire, 1955]

Gdy Orfeusz zstępuje ku Eurydyce, sztuka staje się potęgą, dzięki której otwiera się noc. Noc, dzięki sile sztuki, przyjmuje go, staje się gościnną bliskością, oczekiwaniem i przyzwoleniem pierwszej nocy. Ale to właśnie ku Eurydyce zstąpił Orfeusz: jest ona dlań skrajnością, którą mogłaby osiągnąć sztuka, jest - pod imieniem, które ją skrywa i pod zasłoną, która ją osłania - głębokim i ciemnym punktem, do którego zdają się zmierzać sztuka, pragnienie, śmierć i noc. Jest ona chwilą, w której istota nocy zbliża się jako i n n a noc.

Dzieło Orfeusza, zstępującego do głębi, nie zapewnia jednak dotarcia do owego „punktu”. Jego d z i e ł o polega na ujawnieniu go, na nadaniu mu - w blasku dnia - formy, postaci i realności. Orfeusz potrafi wszystko, z wyjątkiem przyglądania się temu „punktowi” wprost, z wyjątkiem przyglądania się centrum nocy w samej nocy. Może ku niemu zstąpić, może go - to znak jeszcze większej mocy - ku sobie przyciągnąć, może też - już z sobą - ciągnąć go ku górze, wszystko to jednak może uczynić jedynie się od niego odwracając. Owo odwrócenie to jedyny sposób, by się doń zbliżyć: taki jest sens skrytości objawiającej się w nocy. Orfeusz jednak w trakcie swojej wędrówki zapomina o dziele, które powinien doprowadzić do końca, zapomina z konieczności, albowiem ostateczny wymóg jego postępowania nie polega na tym, by dzieło zaistniało, lecz na tym, by ktoś stanął w obliczu owego „punktu”, uchwycił jego istotę tam, gdzie owa istota się przejawia, gdzie z istoty swej jest i istotą, i przejawem: w łonie nocy.

Mit grecki mówi: nie można stworzyć dzieła, jeśli bezmiernego doświadczenia głębi - doświadczenia, które Grecy uznawali za konieczne dla dzieła, doświadczenia, w którym dzieło staje się odporne na brak miary - nie szuka się dla niego samego. Głębia nie ukazuje się wprost, objawia się jedynie kryjąc się w dziele. Bezlitosna i rozstrzygająca odpowiedź. Mit pokazuje jednak także i to, że przeznaczeniem Orfeusza nie jest podporządkowanie się temu prawu: Orfeusz, odwracając się do Eurydyki, niweczy dzieło, dzieło natychmiast obraca się w nicość a Eurydyka powraca w mrok; istota nocy, pod jego spojrzeniem, ukazuje swoją nieistotność. Tak oto zdradza on dzieło, Eurydykę i noc. Nie odwracając się jednak do Eurydyki, także by ją zdradził, niewierny nieokiełznanej i nieroztropnej mocy swego mchu, nie pragnąc Eurydyki w prawdzie dnia i wdzięku codzienności, lecz w ciemności nocy, oddaleniu, kiedy to jej ciało i twarz pozostają niedostępne, pragnąc ją widzieć nie wtedy, gdy jest ona widzialna, lecz wówczas, gdy jest ona niewidzialna, nie w bliskości życia rodzinnego, lecz w obcości wykluczającej wszelką bliskość, nie wówczas, gdy powołuje ją do życia, lecz wówczas, gdy ożywa w niej pełnia śmierci.

Tylko dlatego Orfeusz zstąpił do Piekieł. Cała chwała jego dzieła, cała potęga jego sztuki i samo pragnienie szczęśliwego życia w blasku dnia poświęcone są tej jednej trosce: dostrzec w nocy to, co ona ukrywa - i n n ą noc, skrytość, która się pojawia. […]

przełożył Michał Paweł Markowski

Tekst według wydania: M. Blanchot, Spojrzenie Orfeusza, przeł. A. Sosnowski, „Literatura na Świecie”, nr 10, 1996, s. 36-37.

O ile nie zaznaczono inaczej, treść tej strony objęta jest licencją Creative Commons Attribution-ShareAlike 3.0 License